sobota, 13 października 2012

Rozdział 5

          Zaraz po przebudzeniu udała się do Krainy Mgieł. Nie dbała o to czy ktoś ją zobaczy jak znika. Nie obchodziło ją w tamtej chwili nic. Jedyne co miała w głowie to tylko nie Eileen. W momencie gdy ujrzała swoją siostrę, siedzącą na torach, poczuła jakby to ona sama tam siedziała. Jakby patrzyła na śmierć samej siebie. Nie czuła takiego bólu od dnia, w którym po raz pierwszy przyśniła się jej czyjaś śmierć. Ma to w pamięci do dziś, zresztą, nie zapomniała żadnej osoby ze swoich snów. Wtedy myślała,  że to po prostu senny koszmar, mały chłopiec wypadający przez okno z wysokiego bloku. Pamięta jak po kilku dniach podsłuchała rozmowę między mamą a babcią, które krytykowały nieodpowiedzialność matki, która nie pilnowała dziecka. W tamtej chwili nie połączyła tych dwóch zdarzeń w jedno, zrozumiała dużo później.

       Od tamtego dnia żaden sen nie był dla niej taki jak dla większości ludzi na świecie. Nie był czasem na odpoczynek, na senne marzenia. Dla niej sen jest jak powolna śmierć, która nigdy się nie kończy a ciągle rani. Za każdym razem czuje jakby wraz z tym kimś, odchodziła część jej.

       Dlaczego daje się komuś nadzieję, a potem się ją odbiera? Trafiła tutaj, żeby ratować, nie patrzeć jak umierają. Dlaczego Eileen? Dlaczego osoba, która najmniej na to zasługuje? Eileen jest najuczciwszą, najspokojniejszą i najlepszą osobą jaką zna. Nigdy nie odmówiła nikomu pomocy, kocha wszystkich, zaczynając od małej myszki przez każde drzewo do swojego nieprzyjaciela. Ona nie miała wrogów, niektórzy jej nie lubili, no bo jak można być ciągle uśmiechniętym, nawet jak nie dzieje się dobrze? Jak można wszystko przyjmować z radością? Ona doszukuje się najlepszego nawet w najgorszym człowieku, przecież każdy musi mieć jakieś pozytywne cechy. Racja, jest zbyt naiwna, właśnie na tym źle wychodzi, ludzie ją wykorzystują. Ona im wybacza, bo musieli mieć swoje powody. Czasem jest jak małe dziecko, potrafi poprawić humor jedynie uśmiechem, przy niej nie można myśleć negatywnie, zaraża swoim usposobieniem każdego wokoło.

        Właśnie dlatego Aimee zawsze zastanawiała się jak to się stało, że są siostrami. Czy rodzeństwo nie powinno być do siebie podobne? Co innego jak jedno jest starsze od drugiego, rodzice po kilku latach mogli mieć inne spojrzenie na świat, po doświadczeniach z pierwszym dzieckiem, mogli wychowywać drugie w inny sposób, ale trojaczki? Osoby, które urodziły się tego samego dnia? Które były wychowywane jednocześnie? Nigdy tego nie mogła zrozumieć, tak samo jak nie mogła się porozumieć z AJ i Eileen. Eileen była dla niej jednak za wesoła, czasem jak miała zły humor nie chciała pocieszenia od siostry. Zwłaszcza ostatnio, gdy Eileen nie mogła zrozumieć dlaczego taka jest. Z AJ, odkąd Aimee ma prorocze sny, nie mogła się w ogóle dogadać. Nie mogła im powiedzieć co im się śni, nie uwierzyłyby jej. Nikt by jej nie uwierzył. Ludzie nie chcą wierzyć w magiczne rzeczy.

               Dlaczego ona? A nie ja? Dlaczego nie ja, która wszystkich okłamuję? Patrzę jak ludzie umierają i nic z tym nie mogę zrobić? Dlaczego nie ja?

     Roztrzęsiona wpadła do Wielkiej Sali. Ten jedyny raz nienawidziła mgły wokół niej. Teraz chciałaby, żeby zniknęła, aby mogła znaleźć kogoś kto jej pomoże. Uderzenia serca zagłuszały jej myśli, w głowie miała wielki bałagan, nad którym nie mogła zapanować. Każda część jej umysłu szukała jakiegokolwiek sposobu, aby uratować Eileen. Sama się sobie dziwiła, ale gotowa była nawet umrzeć za nią. Byleby tylko Eileen była cała.

- Ratujcie moją siostrę! - krzyknęła, ale jakby nie swoim głosem, był zachrypnięty, dużo cichszy. Zawołała jeszcze raz, koncentrując się aby słowa były wyraźne. Z każdą chwilą traciła nadzieję, że kogokolwiek tu znajdzie, liczyła na Lasaira, jedyną osobę, którą tu poznała. Chciała, żeby coś zrobił, żeby podtrzymał jej nadzieję, że Eileen będzie żyła.

      Po chwili usłyszała cichy trzask i kilka metrów dalej zobaczyła mężczyznę w jej wieku, niewiele wyższego od siebie, z opadającą jasną grzywką na zmarszczone brwi, a usta zaciśnięte w wąską linię. Widać było po nim, że był niezadowolony, pewnie nie często ktoś wpada tutaj, wrzeszcząc. Nim zdołał się odezwać, Aimee podbiegła do niego i łapiąc go mocno za ramię, powiedziała cicho:
- Pomóż mi.
W jej oczach pojawiły się łzy i gdy chłopak spojrzał zdziwiony, wypłynęły mocząc policzki. 
- Mo... moja siostra... Lasair, gdzie jest Lasair? - wyjąkała, myśląc o brunecie, który na pewno by jej pomógł. Blondyn nic nie mówiąc uwolnił się z jej uścisku i lekko podtrzymując poprowadził przed siebie.

      Sam nic nie poradzi, a jeśli dziewczyna zna Lasaira, to pewnie on będzie wiedział o czym ona mówi. Wrodzona ciekawość kazała mu zapytać co się stało, brunetka wyglądała jak obłąkana, trzymała się go tak mocno, że pewnie jakby się puściła, upadłaby na ziemię. Jednak gdyby wiedział, jak dziewczyna zareaguje na jego pytanie, nie pytałby. Poczuł jak wstrząsnął nią dreszcz, potem wypowiedziała tylko sen i siostra, i z jej oczu ponownie wypłynęły łzy, tym razem nie kilka, a cały potok. Zatrzymała się i gdy znów otworzyła usta by coś powiedzieć, zachwiała się. Gdyby nie on uderzyłaby o ziemię.

- Co się tu dzie... Alan, co jej jest? - do uszu chłopaka dotarł głos Lasaira. Blondyn spojrzał przerażony na mężczyznę, trzymając w ramionach dziewczynę. 
- Szukała ciebie... - zaczął, ale Lasair od razu mu przerwał.
- Co jej się śniło? - zapytał rzeczowo.
- Siostra - odpowiedział, patrząc na Lasaira, w którego oczach, od razu pojawiło się zrozumienie.
             
      Razem zanieśli Aimee do niewielkiego przytulnego pomieszczenia, w którym z boku stała mała sofa. Usadzili ją na niej i czekali aż się ocknie. W tym czasie mężczyzna pobieżnie wyjaśnił Alanowi, dlaczego Aimee mówiła o śnie i siostrze. Alan wiedział, że do Krainy trafiają osoby z różnymi darami, o tym który posiada dziewczyna też słyszał, ale nigdy osoby nim obdarzonej nie spotkał. Teraz rozumiał dlaczego Aimee tak zareagowała, widziała jak jej siostra  umiera, gdyby sam zobaczył swoją jedyną siostrę, która umiera, prawdopodobnie też zareagowałby podobnie. Jego myśli przerwała budząca się dziewczyna. Długo musieli czekać, aż wszystko dokładnie im opowie, co chwilę przerywała i wybuchała płaczem.

- Poczekaj, mówisz, że ma to się stać podczas tej imprezy, tak? - zapytał Lasair, marszcząc brwi. Uważnie analizował słowa wypowiedziane przez brunetkę. - Jeśli dobrze zrozumiałem, to ma być w jakimś lesie...
- Tak, na skraju lasu - wyszeptała, patrząc mu w oczy. Czuła się dużo lepiej, gdy podzieliła się tym z kimś innym, jednak wizja, że dziś straci siostrę trzymała się jej jakby była przybita gwoździami do jej myśli.
- I obok jest ten dom babci Joy, tak? - powtórzył brunet.
- Nie, dlaczego? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Spojrzała na niego, nie dostrzegając do czego dąży.
- Więc nie rozumiem, skąd wiesz, że to będzie dzisiaj. Sama poprzednim razem mówiłaś, że nie możesz odgadnąć kiedy dana osoba umrze. - Nie rozumiał toku rozumowania dziewczyny. Jeśli to miało być w lesie, to dlaczego połączyła to z dzisiejszą imprezą? Widział teraz, jak brunetka sama się gubi w swoich słowach. Pokręciła głową i odpowiedziała:
- Tym razem po prostu czułam, że to będzie dzisiaj... 
             
            Aimee zamyśliła się i po chwili jej twarz się rozjaśniła. To nie musi być dzisiaj. Można ją uratować. 

- Czyli można ją uratować! - powtórzyła własne myśli na głos. W jej ponurych oczach pojawił się błysk nadziei. Jeszcze nie wszystko stracone.

                                                               *

- Suzie jest wniebowzięta, że szkoła zaczyna się już pojutrze - powiedziała Eileen do Nan, siedzącej obok niej. Były na placu zabaw razem z Suzie i małą April, córką ich sąsiadki, której czasem pilnowała Eileen. Dziewczynki bawiły się w piaskownicy, a Eileen i Nan siedziały na ławce zaraz obok.
- Gdybym była w tej klasie co ona, to tesz bym się cieszyła - odpowiedziała, spoglądając na April, która wyrywała koleżance wszystko co wzięła do ręki, a Suzie ze śmiechem jej to oddawała. Czego by Nan nie dała, żeby znów być taką małą dziewczynką, która chce tylko małej łopatki i trochę piasku wokół niej. Męczyło ją jej życie, gdyby nie przyjaciele, nie miałaby nic i gdyby siedziała sama, skończyłaby w psychiatryku. To oni zawsze dodawali jej sił, to ze względu na nich nigdy nic sobie nie zrobiła. Są wszystkim co ma.
- Nan, nie zrzędź, to ostatni rok! - powiedziała uradowana brunetka. Czy to, że kończą szkołę nie jest powodem do radości? Co prawda, jeszcze nie zaczęły tego ostatniego roku, ale trzeba się cieszyć ze wszystkiego co się ma, to ostatni czas spędzony z tymi ludźmi, nigdy już nie będą wszyscy razem w jednym miejscu dzień po dniu. Każdy będzie zajęty swoimi sprawami, co prawda, będą się spotykać, ale już nie będzie to samo.
- Całe szczęszczie, nie wytrzymałabym dłużej z tymi idiotami. - Nie lubi większości osób ze szkoły, tak jak większość nie lubi jej. Tym akurat się zbytnio nie przejmuje, nie musi przynajmniej udawać, że próbuje z kimś rozmawiać. Po co zamęczać się nawzajem swoją obecnością, jak się za kimś nie przepada?
- Nan, ty zawsze wszystko widzisz w czarnych barwach, spójrz na życie z innej strony. Jak można narzekać na wszystko dookoła jak świat jest taki piękny?
- Jak można cieszycz się ze wszystkiego dookoła jak szwiat jest taki okrutny? Jak można? - dziewczyna zapytała Eileen, ale wiedziała, co ta jej odpowie.
- Trzeba cieszyć się ze wszystkiego co ci się trafi, kiedyś zobaczysz, będziesz dziękować, że to cię spotkało. Teraz tego nie rozumiesz, ale kiedyś to docenisz. Spójrz na Suzie i April. April wyrywa jej wszystkie zabawki a ona jej na to pozwala i jeszcze się do niej uśmiecha. Życie jest jak April, zabiera ci wszystko co masz, ty musisz być jak Suzie. Jeśli nie oddasz mu zabawki, sypnie ci piaskiem w twarz, a jak się uśmiechniesz to i ono się uśmiechnie i jeszcze się z tobą pobawi - powiedziała uradowana Eileen. Nan zawsze zazdrościła radości jaką ma z życia. Dla niej wszystko jest czarne albo białe, u Eileen świat jest kolorowy, a nawet jak zdarzy się czarny, to i on jest cieplejszy niż u niej.

           Po chwili Eileen spojrzała w prawą stronę, a Nan podążyła za nią wzrokiem. Do placu zabaw zbliżał się Kyran ze swoją młodszą siostrzyczką i dużym psem. Nan nigdy nie rozróżniała ras psów. Ky'a znała ze szkoły, miała z nim francuski, chociaż on był rok starszy. Nan była całkiem dobra z języków obcych, Ky nieszczególnie. Zamieniła z nim może słowo w ciągu tylu lat. Wydawał się miłym chłopakiem. Podobno ma dziewczynę, ale Nan nie widziała, żeby kiedykolwiek ją przytulił, czy pocałował. Eileen na jego widok zarumieniła się lekko i po chwili oderwała od niego wzrok i spojrzała na swoje dłonie. Za sekundę jednak ponownie zwróciła oczy w jego stronę. Nan obserwowała ją z uśmiechem na ustach. Wiedziała że Eileen czuje coś do Kyrana, ale nigdy nie chciała na ten temat z nikim rozmawiać. Nan nigdy nie mogła zrozumieć przyjaciółki, rumieniła się na widok Kyrana, uśmiechała pod nosem a nigdy do niego nie podeszła porozmawiać. Twierdziła, że nie ma prawa rozbijać związku, jednak według Nan, to wcale nie był związek. Tylko, że z Eileen nie ma sensu się kłócić. Nie zrobiłaby czegoś takiego nawet gdyby sam Ky przyszedł do niej i powiedział, że nie jest zakochany w swojej dziewczynie. A może jest?

          Do brunetki podeszła Suzie, lecz dziewczyna nie zwróciła na nią uwagi, wpatrzona w bruneta.
- Eileen, kiedy idziemy do domu, babcia obiecała nam zrobić naleśniki - powiedziała, ale widząc, ze siostra nie reaguje, podążyła za nią wzrokiem. - Nie patrz się na niego tak. - Eileen pochyliła głowę, ponownie się rumieniąc.
- Kto to jest? - zapytała dziewczynka, wpatrując się w chłopaka ganiającego z siostrą i psem, jakby w coś grali. Pies musiał wygrywać.
- Chodź, idziemy na te naleśniki, wołaj April - powiedziała i podniosła się z ławki, udając, że nie słyszała pytania, i uciekając wzrokiem przed Nan.

                                                           *

          Evie weszła do domu akurat, gdy córki nakrywały do stołu.
- Mamo, ty to masz wyczucie czasu, zawsze wchodzisz na gotowe - odezwała się Eileen wesoło. Podeszła do matki i przytuliła ją na powitanie. AJ przyglądała się siostrze z krzywą miną. Nigdy nie witała w ten sposób matki, zresztą, nikogo tak nie witała. Nie lubiła Eileen, zawsze była tą najlepszą z całej trójki. To Eileen była uprzejma, to na Eileen można było zawsze polegać.
            - Suzie męczy babcię, znaczy już wymęczyła, żeby babcia zrobiła naleśniki - dodała AJ, uśmiechając się sztucznie. Eileen odwzajemniła uśmiech, ale Evie wyczuła nieszczerość w oczach AJ. Przemilczała to jednak.
- A Aimee jak zwykle nie ma? - zapytała, chociaż i tak wiedziała jaka będzie odpowiedź.
- Nie ma, ale może poszła pomóc Joy. Dzisiaj została tam sama, Nan i Ray wrócili wieczorem... - zaczęła Eileen, ale AJ jak za każdym razem jej przerwała.
- Wieczorem? W środku nocy i wątpię, żeby tam była, Joy nie chciała mnie wpuścić, a wpuściłaby Aimee? - Uniosła wysoko brwi i popukała się w czoło. - Szlaja się z Danielem po...
- AJ - powiedziała spokojnie Evie, patrząc na córki. Wiedziała, że AJ dąży do kłótni. Nigdy nie mogła zrozumieć dlaczego są takie różne. Były jak ogień, woda i ziemia, tylko powietrza brakowało. I gdyby nie to, że sama je urodziła, nie uwierzyłaby, że są trojaczkami. - To dzisiaj jest ta impreza? Myślałam, że jutro, przecież w niedzielę macie urodziny.
- Tak, ale w poniedziałek jest szkoła, myślisz, że dam radę wstać...
- Ja dam - Eileen szybko weszła w słowo siostrze, jakby chciała by mama nie usłyszała na kacu. Rodzicielka uśmiechnęła się pod nosem, doskonale wiedząc co córka miała na myśli. Nie urodziła się przecież wczoraj.

           Do pomieszczenia weszła uśmiechnięta Suzie i babcia Christine. Eileen przyniosła naleśniki i wszystkie usiadły do jedzenia. Suzie od razu nałożyła sobie trzy i bez zbędnych ceregieli wepchała go sobie do buzi. Gdy Evie chciała upomnieć córkę, Christine pokręciła głową dając znak swojej córce, żeby dała jej spokój.
- Kim jest ten chłopiec? - zapytała Christine, chcąc zmienić temat. Spojrzała na Eileen i uniosła brwi. Dziewczynie stanął kawałek naleśnika w gardle, gdy poczuła wzrok babci na sobie. Uniosła głowę i wyjąkała:
- Do... do mnie babcia mówi?
- A do kogo innego? Jasne, że do ciebie. No więc? - Zrobiło się cicho, cztery pary oczu, a szczególnie AJ, wpatrywały się w nią, czekając aż odpowie. AJ wiedziała, że Eileen w trybie natychmiastowym zmieni temat, nie chcąc by ktokolwiek mówił o Kyranie przy wszystkich. Ciągle się dziwiła siostrze, która radząc innym sama nie chce poradzić sobie. Co z tego, że Ky ma dziewczynę? Daniel też ma, w dodatku to jej siostra, a AJ wcale nie zamierza przestać o nim myśleć. Co prawda, robić czegoś w tym kierunku też nie ma zamiaru, bo Aimee znienawidziłaby ją do końca, ale Eileen? Z tego co wie, związek Kyrana wisi na włosku, jeśli jeszcze w ogóle można to nazwać związkiem.
- Ale o co babci chodzi? - Czyżby widziała mnie dzisiaj w parku? Nie powinnam tak się na niego patrzeć...
- Chochliki mówiły...
- Mhm... chochliki... - mruknęła niezadowolona, spoglądając na Suzie, która momentalnie przestała przeżuwać i zamarła, wpatrując się w siostrę.
- Czemu patrzysz na Suzie? Chochliki mówiły, że smalisz do niego cholewki...
- Smalisz cholewki! Babciu!
- A może nie? Widziałam... - zaczyna Su, ale nie wypowiada dalszych słów, powstrzymana wzrokiem Eileen. Nie chce, żeby opowiadała tu przy wszystkich co widziała, będą się o wszystko dopytywać, jakby było im to do czegoś potrzebne. Nie można pragnąć czegoś, czego mieć nie można. Spojrzała na babcię, próbując przekazać jej aby zmieniła temat. Wiedziała, że babcia ją zrozumie, po chwili opowiadała już jakąś opowieść, zajmując rodzinę i wymazując z pamięci ostatnie słowa. Jednak AJ nadal pamiętała i mało brakowało, a podjęłaby temat ponownie.

       Eileen mało rzeczy może zasmucić, zawsze szuka pozytywnych stron, jednak ta dla niej takiej nie miała. Czuła się źle z tym, że pozwalała sobie o nim myśleć. Bała się myśli, że może go dziś spotkać na urodzinowej imprezie.

                                                                    *

     Aimee wracała z mętlikiem w głowie, z jednej strony czuła, że może uratować siostrę, a z drugiej nie wiedziała, kiedy to wszystko może się stać. Dowiedziała się, że w snach zawsze musi robić wszystko odwrotnie jeśli chce zmienić bieg wydarzeń. Dlatego gdy do niej biegła, cofała się. Będzie to o wiele trudniejsze niż myślała i dlatego boi się, że nie zdąży. Lasair powiedział, że musi chociaż częściowo nauczyć się panować nad mgłą, wtedy będzie mogła zwolnić nią bieg czasu. Spędziła dziś prawie cały dzień w Krainie Mgieł i została by dłużej, ale bała się, że może to się stać właśnie podczas imprezy, tak jak przeczuwała wcześniej.

     Lasair powiedział jej, że może też przenieść się z Krainy Mgieł do konkretnego miejsca, na przykład do domu Joy. Jednak Aimee nie ryzykowała, to byłoby zbyt dziwne jeśli ktoś zobaczyłby ją jak pojawia się znikąd. Postanowiła, że przeniesie się za dom, tu nikt jej nie zobaczy. Nie spodziewała się, że na ziemi będzie już ciemno, musiało być już dosyć późno. Zanim doszła do drzwi, usłyszała dźwięk telefonu. 4 nieodebrane połączenia i 5 nowych wiadomości. Daniel, Nan, Joy, Daniel, Joy, Daniel. Schowała telefon  z powrotem do kieszeni i weszła do środka.

     Pierwsze co zrobiła, to odnalazła Eileen. Siostra była trochę zdziwiona, nie wiedziała o co jej chodzi, Aimee cieszyła się z jej widoku, jakby była pokryta złotem. Nie chciała jej zostawiać samej, ale bała się, że będzie to zbyt podejrzane, nigdy nie spędzały tyle czasu razem. Teraz tego żałowała. Czuła, że zbyt oddaliła się od siostry, a teraz z dnia na dzień może ją stracić. Obiecała sobie, że poprawi swoje stosunki z siostrami i najlepiej jeśli zacznie od dziś.

- Aimee! Szukam cię wszędzie, gdzie ty się podziewałaś? Dzwoniłem, miałaś wyłączony telefon - Daniel wrzucił z siebie potok słów i chylił się do dziewczyny, żeby ją pocałować.
- Już piłeś, nawet na mnie nie zaczekałeś! - zdenerwowana krzyknęła do chłopaka. Co prawda nie miała zamiaru dzisiaj pić, za bardzo obawiała się, że sen ziści się dziś, a ona nie będzie w stanie nic zrobić.
- Szukałem ciebie, ale nigdzie nie mogłem znaleźdżć, znaleźć, no.

               Znaleźć to ja muszę Eileen, która znów gdzieś się zgubiła.

- Ile miałem czekać, ty wiesz, która jest już godzina? Aimee, ty mnie wcale nie słuchasz - powiedział z wyrzutem jak dziecko. Aimee spoglądała na ludzi za ramieniem chłopaka, nie zwracając na niego uwagi.
- Daniel, przepraszam, ale muszę iść - wymruczała, nawet na niego nie spoglądając i skierowała się w stronę tarasu, na którym mignęła jej Eileen.

                    Daniel spojrzał na odchodzącą brunetkę z osłupiałą miną. Nie mógł ostatnio dogadać się z tą dziewczyną, znikała nic nikomu nie mówiąc, nie wiadomo gdzie. Zbywała go na każdym kroku. Kochał ją, naprawdę ją kochał, ale z każdym dniem miał większe wątpliwości do jej uczucia. Ostatnio zaczynała traktować go jak powietrze.
- Jak się bawisz? - szepnęła mu do ucha AJ, która obserwowała go od dłuższego czasu. Chłopak odwrócił się w stronę dziewczyny identycznej jak ta, która właśnie go zostawiła. Po chwili rozpoznał w niej AJ. Zdziwił się jej widokiem, uśmiechała się zalotnie i nim się zorientował zaciągnęła go na środek pomieszczenia, gdzie większość tańczyła. Nie protestował. W tej chwili chciał zapomnieć o jego nieukładającym się związku i tym, że osoba, która coraz bardziej się w niego wtula to siostra jego dziewczyny.

                                                              *

               Aimee miała dość dzisiejszego dnia, ciągle ganiała za Eileen i pilnowała czy jeszcze żyje, a teraz jeszcze Nan zasugerowała jej, żeby poszła przypilnować Daniela. Czy ona jest jego opiekunką? Jest dorosły powinien sam o siebie zadbać, myślała wchodząc po schodach, gdzie miał być chłopak. Otworzyła pierwsze z brzegu drzwi, ale zastała tam tylko grupę wrzeszczących nastolatków, seks grupowy sobie kurwa urządzają? Tego wieczoru była w szczególnie złym humorze i wszystko zaczynało ją drażnić. Gdyby nie Eileen już by stąd wyszła. Pociągnęła za kolejną klamkę, ale drzwi okazały się być zamknięte. Uderzyła pięścią w niewinne drewno i z hukiem otworzyła drzwi do następnego pokoju. Zobaczyła Daniela, siedzącego na ziemi i podpartego plecami o ścianę, a na łóżku trzymającą się za głowę AJ.
- Co wy tu robicie? - krzyknęła w stronę siostry, która jako jedyna z ich dwojga wyglądała porządnie. Daniel zdaje się nie wiedział gdzie jest.
- Próbowałam go położyć do łóżka, zobaczyłam go pijanego na dole. Szukałam cię, ale nie mogłam znaleźć - powiedziała w stronę Aimee kłamstwo, które wymyśliła właśnie w chwili mówienia. Jednak mówiła to spokojnie, przez cały czas patrząc siostrze w oczy. - On jest w takim stanie, że bałam się, że zrobi coś głupiego. - Aimee zwróciła oczy ku chłopakowi, mruczącego coś pod nosem. - Ja już pójdę, sama sobie z nim poradzisz? - zapytała, lekko się uśmiechając. Podniosła się i poprawiła pogniecioną sukienkę. Aimee, trochę spokojniejsza, kiwnęła głową.
- AJ - Aimee odezwała się, gdy dziewczyna była już przy drzwiach. Zatrzymała się i spojrzała na siostrę. - Dziękuję. - AJ jedynie uśmiechnęła się szerzej i wyszła, zamykając za sobą drzwi. Aimee podeszła do chłopaka i szepnęła jego imię. Na dźwięk jej głosu otworzył oczy.
- Widziałaś moją krowę? - zapytał, szczerząc się jak mysz do sera.
- Jaką krowę? - odpowiedziała pytaniem na pytanie, próbując go podnieść. - Wstawaj!
- No moją. Mućka! - krzyknął Aimee prosto w ucho.
- Zamknij się, ty nie masz żadnej krowy. - Uśmiechnęła się pod nosem, na pastwisku jest?
- No jak to nie mam?! To czyja ona jest? Lola! Lo-o-o-la-a! - Po kilku próbach udało się jej podnieść go do pionu. Chociaż może nie do pionu, kiwał się jak piesek-maskotka w pędzącym po wybojach samochodzie. - Lola! Mu-u-u - Aimee przyłożyła mu dłoń do ust, aby zagłuszyć, wydobywające się z nich dźwięki. Popchnęła w stronę niedaleko stojącego łóżka. - Aimee, chodźmy do domu - powiedział nagle.
- Jesteśmy w domu. - Nie chciała mu tłumaczyć gdzie są, zresztą i tak by się z nim nie dogadała. Chciała go w końcu położyć spać i jak najszybciej zobaczyć co z Eileen, a do Daniela wysłać kogoś, by go przypilnował.
- Tak? No to chodźmy do pokoju.
- Jesteśmy w pokoju. Na łóżku - próbowała to mówić spokojnie.
- Tak? No to chodźmy spać - wypowiedział te słowa w poduszkę, do której właśnie się przytulił. Aimee poczekała kilka minut aż chłopak przestanie się wiercić. Kiedy była już pewna, że śpi, pognała na dół. Na schodach siedziała AJ, podpierająca ręką podbródek.
- AJ, pójdziesz do Daniela, przypilnować, żeby nie wstawał? - rzuciła do siostry i gdy zobaczyła potwierdzające kiwnięcie głowy, uśmiechnęła się i wypowiedziała nieme dziękuję. Nie dbając już o nic, pobiegła sprawdzić czy Eileen jeszcze żyje.

___________
I jest rozdział 5! Nienawidzę pisać na siłę, dlatego rozdział tak późno, za co przepraszam. Ostatnio brakuje mi na wszystko czasu i jak na złość chęć do pisania przyszła akurat wtedy gdy byłam najbardziej zajęta. A gdy już zaczęłam pisać, to pod koniec utknęłam i przez kilka dni nie mogłam ruszyć [dlatego końcówka taka nieudana]. Zrobiłam z Eileen hipokrytkę, ale przecież nie ma ludzi idealnych. 

3 komentarze :

  1. a mnie osobiście cały rozdział bardzo się podobał i jeśli mam być szczera, to był najlepszy z tych wszystkich rozdziałów, które pojawiły sie dotychczas ^^ Aimee ma przerąbane, nie chciałabym być na jej miejscu, zwłaszcza teraz, kiedy w grę wchodzi jej własna siostra. mam nadzieję, że Eileen nic sie jeszcze nie stało, chociaż trochę dreszczyku nikomu nie zaszkodzi ^^ a AJ mnie trochę wkurzyła w tym rozdziale, robi takie akcje, a później jeszcze okłamuje siostrę, ale w sumie, co miała powiedzieć? że przystawiała sie do Daniela? czekam na kolejny i oby pojawił sie szybciej, bo ja później sie zastanawiam, co działo sie w poprzednim rozdziale! :c

    OdpowiedzUsuń
  2. z tego co przeczytałam to gł. bohaterka nie ma łatwego życia, nie chciałabym mieć proroczych snów, gdyż nie chciałabym brać odpowiedzialności za to, że nie zapobiegłam jakieś tragedii, w miarę możliwości gdy będę miała więcej czasu bardziej zagłębie się w to opowiadanie, bo wydaje się bardzo ciekawe :) pozdrawiam

    www.pozorne-szczescie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli jednak Eileen? Szkoda mi jej, a jeszcze bardziej żal mi się zrobiło samej Aimee. Mam tylko, że zdąży na czas i uratuje siostrę przed śmiercią.
    Daniel nieźle odleciał skoro krowy mu się objawiły xD
    Natomiast AJ mnie tutaj wkurzyła. Tak zachowuje się siostra? Grr... I jeszcze bezczelnie kłamie. Moja sympatia co do tej postaci szybko się ulotniła.
    Ogólnie to niepotrzebnie marudzisz, bo rozdział wyszedł bardzo fajnie i czytało się go z prawdziwą przyjemnością. Jak zawsze z resztą.

    OdpowiedzUsuń