środa, 29 maja 2013

Rozdział 9

Witam po tak długiej przerwie! 
Po tym rozdziale już chyba powinniście wiedzieć skąd taki adres bloga. ;)

***
- Kogo ja widzę? Jednak zdecydowałaś się nas odwiedzić? - odezwał się Lasair, zaraz po tym jak Aimee pojawiła się w Krainie Mgieł. Nie wyglądał na złego, raczej na rozczarowanego. Nie pojawiła się tu tyle czasu, że zaczął wątpić, że jeszcze w ogóle ją zobaczy. Z jednej strony rozumiał brunetkę. Straciła najbliższą osobę, zawiodła się na sobie. Na pewno myślała, że odkąd trafiła tutaj nikt już nie zginie. Jednak nikt jej tego nie obiecywał. Dostała potwierdzenie jedynie na to, że będzie mogła nauczyć się ratować ludzi. Chociaż tak naprawdę to nikt tutaj nie wiedział, co z nią począć. Od wielu lat nie było nikogo takiego jak ona i mówienie jej o pomocy, jakiej będzie mogła udzielać, nie było do końca prawdą. Co mieli jej powiedzieć? Wiesz Aimee, nikt tutaj nie ma takiego zadania jak ty, a wszyscy mają praktycznie bezużyteczne moce, bo co z tego, że jeden włada powietrzem, drugi ogniem, a ktoś inny wodą? Utrzymują oni jedynie równowagę w naturze, a cała ta szopka jest sprawką jakiegoś faceta, którego nikt nie widział i który siedzi zamknięty całymi dniami w swojej wieży? Nikt jej o tym nie wspominał, bo wszyscy się bali, że przestanie tu przychodzić. I tak się stało, jednak nie z powodu o jakim myśleli. Była tu jedna osoba, która chciała się z nią zobaczyć. Ragnall. Miał nadzieję, że on wie co z nią zrobić, bo nie mogą jej już dłużej oszukiwać. Problem rósł, kolejne osoby umierały.
Dziewczyna spuściła wzrok na swoje buty. Wyglądała inaczej niż ją pamiętał, była jakby starsza, zmęczona życiem. Naprawdę współczuł tej dziewczynie. Nie miała łatwego życia, a przyszłość nie zapowiadała się lepiej.
- Lasair... Ja wiem, że dawno mnie tu nie było... - zaczęła, a mężczyzna uniósł brwi do góry. Czuła, że jest nią zawiedziony. - Ale przyśniło mi się coś dziwnego... - dokończyła niepewnie. Twarz bruneta zmieniła wyraz i teraz Aimee zdołała z niej wyczytać zaciekawienie.
- To znaczy?
- Nikt nie zginął - powiedziała spokojnie. Teraz gdy wypowiedziała to na głos, wyczuła ulgę w swoim tonie. Coś, czego od dłuższego czasu nie czuła. Uśmiechnęła się do swoich myśli. Tak dawno tego nie robiła. - Nikt nie zginął - powtórzyła dla samej siebie.
Lasair przyglądał się jej z nieodgadnionym wyrazem twarzy. To co powiedziała... Naprawdę było dziwne. Nikt nie zginął? Od tylu lat śni o umierających osobach,  a tu nagle nikt nie umiera?
- A co dokładniej ci się śniło? - zapytał, chociaż bał się odpowiedzi. Albo raczej tego, czego Aimee od niego oczekiwała - wyjaśnień.
- Dziewczyna, pełno mgły, nie wiem gdzie to mogło być. Ona siedziała skulona, a gdy chciałam do niej podejść, to coś mnie odepchnęło. - Przypomniała się jej ta dziwna bariera, która wytworzyła się między nimi. Nie do przebrnięcia. - Zapytałam ją, czy chce pomocy. Nie chciała. I to nie odpowiedziała mi normalnie. To było... jakby jej głos pojawił się w mojej głowie. Nigdy nie spotkałam się z czymś takim.
- Ja też nie. - Co miał jej odpowiedzieć? Chyba jedynym wyjściem będzie zaprowadzić dziewczynę do Ragnalla. - Ale wiem do kogo cię zaprowadzić. Chodź - włożył wszystkie siły, aby jego głos zabrzmiał zdecydowanie, jakby niczego innego nie był pewny, jak słuszności swojego postanowienia.
Prowadził ją prostym korytarzem o białych ścianach, nad podłogą unosiła się lekko widoczna mgła. Bardzo lubiła to miejsce. Wszystko tu było albo białe, albo niebieskie, a coś co pojawiało się absolutnie wszędzie to oczywiście mgła. Uśmiechnęła się. Ten widok przypominał jej mgielne sny. Te najspokojniejsze, będące odpoczynkiem od świata i bólu. Uwielbiała przechadzać się w nich po czystych zielonych łąkach, przyglądać się błękitnemu niebu i patrzeć na pochłaniającą ją coraz bardziej mgłę. Po takiej nocy wstawała dużo radośniejsza, z chęcią do życia i miłością do ludzi. To tak jakby dostawała malutki prezent od życia. Taki, za który była najbardziej wdzięczna.
- To tutaj - z zamyśleń wyrwał ją donośny głos Lasaira, gdy dotarli po wielu schodach przed drzwi. - Wejdź sama. On wie kim jesteś - dodał i natychmiast zniknął w kłębach mgły, nim zdążyła cokolwiek powiedzieć.
Spojrzała w miejsce gdzie przed chwilą stał i uniosła brwi. Była zdezorientowana do tego stopnia, że nim zebrała się do wejścia do pomieszczenia minęła dłuższa chwila. Otworzyła, takie same jak każde tutaj, drzwi z niebieską kropelką. Pokój był dość duży, panował w nim półmrok i gęsta mgła, która utrudniała widzenie. Po lewej stronie były kolejne drzwi i pomieszczenie z tej strony było puste, jeśli nic nie znajdowało się w miejscu mgły. Po prawej na wysokim taborecie siedział w pozycji lotosu starszy mężczyzna. Był dosyć niski i gdyby nie długa siwa broda i zmęczona, pokryta zmarszczkami twarz, można by pomyśleć, że to dziecko. Miał zamknięte oczy i ręce ułożone blisko ciała wierzchem do dołu. Przed nim stało jeszcze jedno wysokie krzesło. Mgła przykrywała wszystko dookoła, zostawiając staruszka nietkniętego.
Aimee nie chciała mu przeszkadzać, nie wiedziała czy zauważył, że w ogóle tu weszła. Odwróciła się, żeby uciec, kiedy on się odezwał:
- Spocznij Aimee.
Kolejny raz tego dnia ogarnęło ją zdziwienie. W pierwszej chwili nie wiedziała gdzie, jednak w pokoju było tylko jedno krzesło, to naprzeciw niego. Nie wiedziała też, czy ma ulokować się na nim jak mężczyzna, jednak stwierdziła, że nie da rady się tak wygiąć, więc zdecydowała się usiąść normalnie, spuszczając nogi luźno. Zaskoczyła ją miękkość siedzenia, jakby wcale nie było zrobione z drewna. Dziwnie się czuła, tak siedząc, gdy on miał zamknięte oczy. Coraz bardziej się denerwowała i uciekała wzrokiem na boki. 
- Aimee, widzisz tamte drzwi, naprzeciwko mnie? - nie dał jej czasu na odpowiedź, od razu kończąc - Idź tam, to wyjście z wieży. 
Dziewczyna otworzyła usta by coś powiedzieć, gdy Ragnall, wciąż nie otwierając oczu, podniósł prawą rękę, jakby chciał zatrzymać jej słowa. 
- Po prostu idź. Nie pytaj. 
Aimee nie protestowała drugi raz. Wstała i podążyła do tajemniczego pokoju. Co tam jest? I dlaczego mam tam iść? - zapytała samą siebie, otwierając drzwi. 
Ukazał się jej mały, pomalowany na biało pokoik. Trzy ściany od połowy były ze szkła, jedynie ta, w której były drzwi, była cała. Sufit również był szklany. W pomieszczeniu i poza nim znajdowała się gęsta mgła, a u góry widać było tylko niebo. Aimee podeszła bliżej wielkiego okna. Chciała dotknąć szyby, jednak gdy znalazła się dostatecznie blisko, zauważyła, że to tylko wygląda jak szkło, a tak naprawdę nic tam nie ma. Całe to miejsce przypominało raczej balkon niż pokój. Od razu poczuła się spokojniej, a wszystkie złe myśli uleciały daleko. To miejsce przypominało jej sny. Jej mgielne sny. Pozwoliła odpłynąć dręczącym ją koszmarom, tak jak odlatują kolorowe motyle w stronę nieba i giną gdzieś w oddali. Nagle poczuła się jak na wielkiej śnieżnobiałej chmurze. Zaśmiała się głośno. Rozłożyła ramiona na boki i odrzuciła głowę do tyłu, wdychając czyste powietrze. Było tak cudownie cicho. I w jej myślach panował ład, brak było żalu do siebie, bólu i złych wspomnień. Pożegnała je razem z odlatującymi motylami. 
Była zachwycona, że jedno miejsce pozwoliło jej się tak odprężyć. Miejsce, w którym nie było nic prócz mgły i czystego nieba. Nagle poczuła, że musi wrócić do staruszka. Odwróciła się i z uśmiechem usiadła przed mężczyzną. Teraz nie było to dla niej niezręczne, a nawet czuła się jakby siedziała tu od zawsze. 
- Aimee, wiesz po co tutaj trafiłaś? - odezwał się znienacka, nadal nie otwierając oczu. Dziewczyna momentalnie skupiła wszystkie swoje myśli na starszym panu. - Twoim zadaniem jest odbierać ból od osób, które ci się śnią. 
I nagle jego słowa stały się dla niej tak oczywiste, że aż dziwiła się sobie, że nie wpadła na to wcześniej. 
- Widzę, że nie protestujesz, czyli mam rację. Ten pokój zawsze potrafi mi pomóc - odezwał się w końcu otwierając oczy. - Jesteś trzecią osobą, która może tam wejść.
- Nie pozwala pan nikomu? - zapytała ze zdziwieniem, na co mężczyzna się zaśmiał. Jego oczy przymknęły się i wyglądał, jakby zamiast nich miał dwie kreseczki. Wyglądał tak zabawnie, jak się uśmiechał. 
- Nie ja! Te drzwi otwierają się tylko dla wybranych. Ja nie mogę na nie wpłynąć - gdy mówił ciągle się uśmiechał. - Po prostu poczułem, że ty dasz radę tam wejść. Czekałem na ciebie tyle dni i w końcu jesteś. 
Dziewczyna uśmiechnęła się. Teraz przyszło to z taką łatwością. Patrzyła na staruszka i czuła jakby znała go od zawsze. Od dawna nie czuła się tak swobodnie. 
- Teraz musisz sprowadzać osoby ze swoich snów do tego pokoju. Musisz przenieść się tam we śnie - wytłumaczył. Uśmiechnęła się do niego i pokiwała głową. Nie wiedziała na razie jak to zrobić, ale poczuła, że we śnie po prostu to zrobi. Teraz wszystko wydawało się łatwe.
Jednak po chwili przypomniało się jej, po co tu przyszła. Jaki miało związek to, co powiedział jej Ragnall, do tego, że nikt nie umarł w jej śnie? I od kogo ma odbierać ból? Od tych umierających?
- Mam odbierać ból od umierających, ale... co jeśli nikt nie umierał w moim ostatnim śnie?
- To nie ma znaczenia. Ta dziewczyna jest na pograniczu życia i śmierci. Myślę, że jak ją poznasz to będziesz wiedziała o czym mówię.
- Ale... dlaczego mam to robić?
- Te osoby tego potrzebują. Aimee, do tego właśnie zostałaś stworzona. - Spojrzał na nią, uśmiechając się łagodnie. - Byłaś poza zamkiem - wskazał dłonią na drzwi za jej plecami - na Mgielnej Wieży. Sama zobaczyłaś, jak to miejsce na ciebie działa. Te osoby nieświadomie odnajdywały ciebie, jedyny łącznik między nimi, a Wieżą. To nie jest ważne, czy oni umierają, czy przeżywają coś, czego nie potrafią udźwignąć. Po prostu umierający, gdy już wie, co za chwilę się stanie, bardziej potrafi przyciągnąć cię we śnie do siebie. Teraz gdy już i ty o tym wiesz, będzie im łatwiej. Możesz też sama ich odszukać.
Gdy mówił Aimee poczuła, że zaczyna wszystko rozumieć. Ponownie ogarnęła ją ulga, gdy pomyślała, że może chociaż ograniczyć cierpienia innych. 
- Masz jeszcze jakieś pytania? Jeśli nie, to możesz już iść.
- Mam. Po co Lasair uczył mnie przenoszenia się na przykład z mojego pokoju tutaj? Jeśli to i tak mi w niczym nie pomoże.
- No jak to po co uczył? A jak byś się tutaj dostała? - zapytał, a brunetka od razu stuknęła się dłonią w czoło.
- Faktycznie... A władania mgłą?
- A skąd wiesz, kiedy ci się to przyda? Każdy powinien potrafić posługiwać się swoją mocą. Lepiej walczyć z nią, niż jeśli ona miałaby walczyć przeciw nam. Jeszcze coś?
- Tak. Lasair mówił, że w snach zawsze mam robić wszystko odwrotnie, jeśli chcę zmienić bieg wydarzeń. Do czego mi to, jeśli ja nie mam ich zmieniać? - Mężczyzna pierwszy raz, odkąd tu weszła nie odpowiedział od razu. Wyglądał nawet na zaskoczonego jej pytaniem.
- Tak ci mówił? - zapytał zdziwiony. - No w każdym razie nie kłamał - mruknął. - Tylko do czego ci ta wiedza? Mówił ci, że możesz zmienić to, co i tak ma się wydarzyć? - Dopiero teraz zaczynał żałować, że nie zrobił z tym nic wcześniej. Dziewczyna kiwnęła głową, zgadzając się z jego pytaniem. Może powinien zapraszać czasem ich wszystkich w jedno miejsce, bo jak widać nie wiedzą, co robić. 
Brunetka przyglądała się Ragnallowi, który wyglądał jakby rozmawiał sam ze sobą. Chyba swoim pytaniem otworzyła staruszkowi oczy. 
- Aimee, zapamiętaj tylko to co ci powiedziałem. Zabieraj osoby ze snów do Wieży. Resztą się nie martw, postaram się to wszystko wyjaśnić. A jakbyś miała jakieś problemy, to wiesz gdzie mnie szukać - rzekł już pewny siebie. 
- Tak, dziękuję. 
Czuła, że nie jest w stanie się odwdzięczyć za to, co dostała. Spokój ducha. Od dawna tego poszukiwała. 
Mężczyzna ponownie szeroko się uśmiechnął, zamieniając swoje oczy w małe kreseczki. Zaśmiała się i wyszła  z pomieszczenia. Na korytarzu stał Alan, który wyraźnie na pojawienie się dziewczyny nie wiedział, co zrobić.
- Podsłuchiwałeś? - powiedziała głośno, jednak w jej głosie nie było czuć złości. - Wiesz, że to nieładnie podsłuchiwać? Jeśli ktoś chciałby ci się z czegoś zwierzyć, po prostu by ci powiedział. 
Chłopak spojrzał spod byka na brunetkę.
- Aimee, na pewno dobrze się czujesz? Zachowujesz się trochę jak Ragnall.
- To źle? - Uśmiechnęła się na wspomnienie zamkniętych oczu mężczyzny. Polubiła go. 
- On jest trochę dziwny. Tak jak ty teraz... Może chcesz porozmawiać z Lasairem? - zapytał szczerze zaniepokojony. Dlatego podsłuchiwał. Nikt nigdy nie rozumiał Ragnalla, więc wieść, że chce rozmawiać z Aimee, szybko rozniosła się po Krainie Mgieł. 
- A po co mi on? Lasair nic nie wie - rzuciła, myśląc już o powrocie. - Do zobaczenia Alan. Muszę już iść. 
Zniknęła zanim chłopak zdążył coś powiedzieć. Dokładnie tak jak wcześniej Lasair. 
Wróciła do szkoły akurat na czwartą lekcję. Jednak tego dnia nie miała zamiaru żadnych opuszczać. Chciała nadrobić zaległości, jakich ostatnio sobie narobiła. Już połowa listopada, a od połowy września, kiedy to zginęła Eileen, w szkole pojawiała się raczej jako gość, nie uczeń. Najczęściej przypominała jej o tym mama i babcia, które wypytywały się co weekend, na ilu lekcjach była. Obie uważały, że druga połowa września, którą przeleżała w domu, była wystarczająca. Z jednej strony miałyby rację, gdyby była normalna. Ale nie jest i nikomu o tym powiedzieć nie mogła. Oprócz jednej tragedii, którą przeżywali wszyscy w rodzinie, ona przeżywała kolejną, co noc. A w pojedynkę jest bardzo trudno. Każdy potrzebuje wsparcia, nawet jeśli się do tego nie przyznaje. Samemu łatwo upaść na dno, z kimś można się z niego odbić. 
Ona teraz poczuła, że może się w końcu podnieść. Wreszcie nie jest bezradna i może coś zrobić.