wtorek, 10 lipca 2012

Rozdział 1


- Ładnie? - Do pokoju wkroczyła Suzie i położyła namalowany właśnie przez siebie obrazek, na czytaną przez Eileen książkę. Uniosła dumnie pierś i oparła małą rączkę na prawym biodrze. Było czuć z daleka dumę jaką odczuwała. Uwielbiała rysować i wychodziło jej to całkiem dobrze. Jednak nikt w rodzinie się tym nie interesował, oprócz Eileen, której to jedynej pokazywała swoje rysunki. Eileen kochała siostrę chyba najbardziej ze wszystkich sióstr, zakładając, że miłość można stopniować. Może się to wydawać dziwne, kochała młodszą siostrę bardziej niż Aimee i AJ, które są jej genetycznie najbliższe, jednak tak było odkąd na świecie, dziesięć lat temu, pojawiła się Suzie.
- No pokaż, co to jest tym razem. - Dziewczyna podniosła kartkę na wysokość oczu i przyjrzała się dziełu siostry. Po chwili zmarszczyła czoło. - Oni się topią?
- Pływają!
- To czemu mają tak szeroko otwarte usta? - Spojrzała na Su z zaciekawieniem.
- Oddychają - odpowiedziała oddzielając od siebie sylaby, tak jakby to miało lepiej dotrzeć do Eileen.
- A czy widziałaś, żebym kiedykolwiek oddychała w ten sposób? - Otworzyła usta na całą szerokość, demonstrując wygląd postaci na rysunku.
- Tak! - wykrzyknęła z uporem i wyrywała dzieło z rąk siostry - Jak śpisz! - Wystawiła język i wybiegła z pokoju.
- Ale oni nie śpią! - krzyknęła za Su w momencie, gdy zaczął dzwonić telefon. - Słucham?
- Jest Aimee? - po drugiej stronie odezwała się AJ. - Miała spać ze mną u babci, a nie było jej całą noc.
- Nie ma jej.
- Jak zawsze znika i nic nie powie. A mama? Powiedz jej, że babcia ma jej coś ważnego do powiedzenia - mruknęła znudzonym głosem, akcentując słowo ważnego. Eileen się uśmiechnęła i odłożyła telefon.

     Babcia Meghan ma coś ważnego do powiedzenia, przynajmniej raz na tydzień. Zazwyczaj nie było to nic ważnego, po prostu lubi terroryzować otoczenie. Chciałaby, żeby cały świat robił po jej myśli, bo to właśnie ona ma zawsze rację. Mają dwie babcie, które różnią się od siebie jak niebo i piekło. Jedna - Christine, matka ich matki, to wspaniała kobieta. Druga - Meghan, matka ich ojca, to jej całkowite przeciwieństwo. Christine z nimi mieszka. Z nimi, czyli wnuczkami - Aimee, AJ i Eileen, które są trojaczkami, ich młodszą siostrą Suzie i córką - Evie. Ojciec nigdy z nimi nie mieszkał, dziewczyny nigdy go nie spotkały, a babcia Christine zwykła powtarzać, że "był gorszy od tej swojej matki". W ich domu się o nim nie rozmawiało, matka stawała się jakby nieobecna, gdy o nim wspominały i po chwili zmieniała temat, udając, że nikt nic nie powiedział. Za to babka Meghan, za wszelką cenę chce udowodnić synowej, że źle wychowuje dzieci. Aimee dużo czasu spędza  babci Meghan. Może nie w dzień, ale często tam śpi. Zazwyczaj jak znika, to wiadomo, że znajdzie się u babci albo u Daniela, swojego chłopaka.

     

      Mgła była tak gęsta, że gdy wyciągnęła rękę przed siebie, nie widziała jej. Stała na czymś twardym, ale nie widziała na czym.
- Gdzie ja jestem? Ktoś tu jest? - powiedziała na głos. - Nie tak wyobrażałam sobie życie po życiu. A gdzie istoty z puszystymi skrzydłami, wielkie chmury i obiecany Raj? Resztę życia, a raczej wieczności, mam spędzić w tej mgle? - zapytała mniej pewnie i podeszła powoli do przodu, ostrożnie stawiając stopy na nieznanym podłożu. - Halo? Jest tu ktoś? Czy ktoś mnie słyszy? Proszę... Niech mi ktoś odpowie...
- Ja cię słyszę. - Gdzieś niedaleko słychać było cichą odpowiedź.
- Powiedz mi gdzie jestem - poprosiła.
- Nie mogę ci na razie powiedzieć, ale chodź za moim głosem.
- Mam ci zaufać w ciemno? - zapytała, unosząc brwi.
- Nie powiedziałbym, że w tej mgle jest ciemno...
- Tak się tylko mówi! - Wypuściła powietrze przez zaciśnięte zęby.
- Aimee Elizabeth Crispin, spokojnie. - Dziewczyna otworzyła szeroko oczy. Była zdziwiona, skąd ktoś kogo nawet nie widzi wie jak się nazywa.
- Skąd znasz...
- Po prostu znam - przerwał jej szybko. - Wiem o tobie więcej niż myślisz. Chodź już ze mną.
     Nie mając wyboru, ruszyła za nim. Po kilku minutach drogi za tajemniczym głosem, mgła zaczęła się rozrzedzać. Aimee w końcu mogła się trochę rozejrzeć po miejscu, w którym się znajdowała. Wyglądało to jak wielka, ogromna, szczerze mówiąc, największa sala balowa, jaką Aimee w życiu widziała. Nie ma żadnego okna, ale i tak jest bardzo widno. Za radą głosu, zbliżyła się do drzwi, wielkościowo proporcjonalnych do całej sali. Gdy zatrzymała się przed nimi, by je otworzyć, roztworzyły się przed nią.
- Mmm, mają tu automatyczne drzwi? - zapytała zaskoczona.
- Ach, czego tu nie mają! - radośnie stwierdził głos, z końca długiego korytarza, który znajdował się za wielką salą.
- Zaczekaj! - wykrzyknęła i biegiem rzuciła się w kierunku echa głosu, które jeszcze się lekko odbijało od ścian. Korytarz się skończył i teraz przed nią zaczęły się kręte, strome schody.  - Daleko jeszcze? - krzyknęła z całych sił.
- Ciszej, jestem obok ciebie - szepnął głos do jej ucha, a ona podskoczyła zaskoczona. - Musimy dojść na szczyt wieży.
Po kilkudziesięciu, a może nawet kilkuset, schodkach, Aimee trafiła pod stare, czarne drzwi.
- I co teraz? - powiedziała, zdumiona widokiem drzwi bez klamki.
- Przytknij swój mały palec do rysunku kropli wody.
- A nie lepiej było zrobić drzwi z klamką? - Zmarszczyła czoło.
- Już - popędził ją.
Wzdychnęła, przytykając mały palec do kropelki wody. Zdziwiła się gdy zrobił się mokry, poczuła jakby zanurzała go w wodzie. Powoli drzwi się otworzyły, odsuwając się od dziewczyny. Ze zdziwieniem stwierdziła, że jej ręka jest sucha.
- Jakim cudem...
- Cii... - szepnął głos.
     Weszła do niewielkiego pomieszczenia w kształcie koła. Rozejrzała się po ścianach, a raczej ścianie i umieszczonych w niej sześciu oknach w kształcie kropel wody. Za szybami była mgła, gęsta jak w głębi Sali Balowej. Między każdym oknem przymocowany był maleńki haczyk, a na ścianie jakby cienie, jednak nie było widać przedmiotów zawieszonych na haczykach. Gdy drzwi, zamykając się, dotknęły ściany, w ułamku sekundy zmieniły się one w siódme okno.
- Jak teraz wyjdziemy? - powiedziała głośno, ale nikt jej nie odpowiedział. - Jesteś tu? No jasne, zostawił mnie samą...
- Wyjdziemy tak jak weszliśmy. - Usłyszała chichot gdzieś obok i po raz kolejny tego dnia podskoczyła do góry.
- Musisz mnie ciągle straszyć? - zapytała z wyrzutem.
- Chciałem zobaczyć twoją minę - odpowiedział, dalej się śmiejąc.
- Twoje szczęście, że nie mogę ci nic zrobić - wyrzuciła wrednie. - Dlaczego na ścianach jest cień, a nie widać niczego, co by ten cień dawało? - rzekła, rozglądając się dookoła.
- Musisz zadawać tyle pytań?
- Kto pyta nie błądzi.
- Dowiesz się jak będziesz na to gotowa - oznajmił tajemniczo i na widok otwierającej się buzi Aimee, wzdychnął - i nie pytaj mnie dlaczego.
- Czemu okna są w kształcie kropel wody? I ta kropla w drzwiach? - Chyba nikt nie lubi odpowiedzi typu 'dowiesz się później', 'teraz ci nie mogę powiedzieć'. Aimee chciała się dowiedzieć wszystkiego jak najszybciej, a ten dziwny głos jej to uniemożliwiał.
- Co widzisz za oknem? - odpowiedział pytaniem.
- Mgłę. - Spojrzała na nią i powoli podeszła do okna. Dotknęła go ręką i nie poczuła oporu szkła a... wodę. - Ale jaki związek ma mgła z wodą?
- Spałaś w szkole?
- Przestań odpowiadać mi pytaniami! - Zdenerwowała się. Może nie przespała a ominęła kilka lekcji.
- Z czego jest mgła? Z pary wodnej - odpowiedział sam sobie - a para wodna, to gazowa postać wody, czyż nie?
- No może ma to jakiś sens.
- Jakiś? Ach, jeszcze tego nie rozumiesz... - stwierdził zrezygnowany.
- To jak wszystko ma ze sobą taki związek, to czemu ściany nie mają koloru niebieskiego, tylko czerwonego? - spróbowała zabłysnąć spostrzegawczością.
- A taki, bo to nie jest czerwień, a karmazyn. A karmazyn to odcień ciemnej czerwieni z niewielką domieszką błękitu - recytował, jak z encyklopedii, najwyraźniej dumny, że w końcu może się pochwalić swoją wiedzą.
- Mmm, wielka mi tu różnica - szepnęła sama do siebie.
- Jakby wszystko było niebieskie, to byłoby dosyć nudno - kontynuował. - Jeszcze jakieś pytania?
- A owszem. - Odwróciła się od szyby, patrząc na swoją suchą dłoń, którą przed chwilą miała w wodnym oknie. - Czemu moja ręka nie jest mokra? Dlaczego drzwi nie mają klamki? Czemu ciebie nie widzę? Kim jesteś? Gdzie jestem? I nie odpowiadaj 'dowiesz się w swoim czasie' - wyrzuciła jednym tchem.
- Dużo tych pytań. Więc od początku...



- I co to była za bardzo ważna rzecz, przez którą mama musiała iść aż do babci? - powiedziała AJ, rzucając się na łóżko pod ścianą.
- Złe metody wychowawcze. A raczej niekonsekwentność w ich wykonywaniu. - Eileen odłożyła telefon obok siebie, patrząc na siostrę. - Aimee miała spać u niej, nie spała...
- Tak jakby to był pierwszy raz - przerwała jej AJ.
- ... babcia twierdzi, że Aimee jest źle wychowana i mama natychmiast musi coś z tym zrobić - oznajmia, naśladując głos krewnej.
- Bo w innym wypadku poprowadzi to, do przykrych konsekwencji w dalszym życiu - dokończyły razem. Nim którakolwiek zdążyła coś powiedzieć, do pokoju wkroczyła Evie.
- Pójdziecie spać do babci. - Widząc miny córek, dodała - Tylko nie jęczcie, wiecie, że to nie ja to wymyśliłam. Zawsze musi postawić na swoim, bo ona przeżyła więcej i...
- ... to ona wie najlepiej - dokończyły za nią córki.
- No właśnie. Stwierdziła, że przez kilka dni nastawi was do pionu. Nie śmiejcie się - skarciła córki, sama się uśmiechając - więc nie marudzić, uśmiechać się...
- ... i przytakiwać...
- ... a szybko wrócicie do domu.
- Ale mamo... - nagle w pokoju pojawiła się Suzie - ja nie chcę iść do babci. Ona chrapie, krzyczy...
- Podsłuchiwałaś?
- Nie. Stałam obok i...
- Jasne, a ja całkiem przypa...
- Cicho! - uciszyła córki, Evie.
- Mamo... Mogę odmówić?
- Tak. Modlitwę do świętej Katarzyny. Patronki ludzi dotkniętych niepowodzeniami - odpowiedziała za matkę AJ.

                 

- Drzwi nie mają klamki, żeby nikt tutaj nie wszedł. Gdy dotykasz kropli na drzwiach, sprawdza ona kim jesteś i czy możesz tutaj wejść. Jeśli możesz, poczujesz na skórze wodę i drzwi się otworzą. Proste - odpowiedział spokojnie głos nad głową Aimee.
- Może dla ciebie. A kim jesteś?
- Nie mogę ci powiedzieć. Jeśli zechcesz wrócić na ziemię, nie możesz wiedzieć zbyt wiele.
- Wrócić... co?!

5 komentarzy :

  1. okay, jak na razie to ogarniam. dzieje sie to na dwóch płaszczyznach o ile dobrze zrozumiałam :d pomieszczenia bez klamek, coś mi to przypomina i na pewno nie spowite mgłą coś... nie wiem, co ale na razie nazwę to coś, okay? :d najlepsze są rozmowy tych sióstr z mamą, jak sie dopełniają i dokańczają wypowiedzi xd a co do babć, to wydaje mi sie, że te od strony mam są zawsze lepsze, nie wiem czemu, ale ja tez tak mam i moi znajomi też ^^ no cóż, może jakiś syndrom teściowej czy coś xd

    OdpowiedzUsuń
  2. haj! wpadłam na Twojego bloga przypadkiem. Spodobał mi się kolor. Niebieski to jeden z moich ulubionych ^^
    Notkę przeczytała i bardzo mi sie spodobał Twój styl choć niezbyt wiem o co chodzi, ale pewnie wszystko wytłumaczy się w kolejnych rozdziałach.
    tak, babcie od strony mamy są lepsze. Ta od strony taty też jest super, ale może wydaje mi sie, ze jest gorsza bo nie mam z nią takiego dobrego kontaktu?
    Pozdrawiam i zapraszam również do siebie na http://stypa-po-milosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafiłam do Ciebie przypadkiem, gdyż zaintrygował mnie adres i z ciekawości postanowiłam zagłębić się w treść.
    Masz lekki stli i treść czyta się przyjemnie. Na razie akcja dopiero zaczyna się rozwijać, więc niewiele mogę o niej powiedzieć, ale potrafisz zaciekawić czytelnika.
    Na miejscu sióstr też nie chciałabym udać się do nielubianych krewnych. Ale może nie będzie aż tak źle jak obie sądzą. W końcu wszystko może się zdarzyć.
    Zapraszam także do siebie na http://bracia-duszy.blogspot.com
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O, ja się chyba odnajduję w sytuacji z wysłaniem dziewczyn do babci! Tyle, że nie jestem wysyłana na noc, a po prostu tak na odwiedziny. I tego niecierpie! W ogole nie lubie jezdzic do krewnych, bo za nimi nie przepadam Wszyscy sa dosc dziwni... Dlatego calkowicie rozumiem dziewczyny i popieram ich niechec do odwiedzin, ahhahaa ;d
    Ale zaciekawila mnie najbardziej sytuacja z Aimee. Dość intrygująco przedstawione wydarzenia z nią związane. Czy ona nie żyje? W ogóle gdzie ona się znajduje? Bo to jest dziwne. Jakby inny świat, ale nie zaświaty. Kurcze, nie potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam rozdział i dalej jestem skołowana xD Wybacz. To w żadnym wypadku nie twoja wina, a raczej mojego mózgu, który po tygodniowym wysiłku w szkole odmawia pracy w weekendy ;)
    W każdym razie zainteresowała mnie sytuacja, w której znalazła się Aimee. Co się z nią dzieje i gdzie tak naprawdę się znajduje? Samo zdanie o powrocie na ziemię wydaje się niepokojące. Skoro jej tam nie ma, to gdzie jest? W niebie, zaświatach? Nie żyje? Chcę się tego dowiedzieć!
    Aa i współczuję dziewczynką, które muszą udać się do nielubianej babci. No, ale jakoś sobie poradzą.
    Lecę do kolejnego rozdziału! ^^

    OdpowiedzUsuń